Cześć, kochani, witam również nowych gości i zapraszam. Za wszystkie Wasze komentarze dziękuję, sprawiają mi zawsze ogromną radość i chęć do dalszych pomysłów. Bardzo często budzi się we mnie prawdziwe dziecko, zwłaszcza, gdy od rana świeci cudowne słońce, tak jak dziś! Dlaczego wspominam o duszy dziecka? Bo coraz częściej wymyślam coś dla mojej wnusi, w zeszłym roku w roli głównej wystąpiły
koguciki
W tym roku w moim ogrodzie znalazłam rodzinkę Jeży. Nie wiem, skąd
przywędrowały, ale postarałam się szybko uwiecznić całą zabawę, na
szczęście zdążyłam pobiec do domu po aparat. Wybaczcie ilość zdjęć, nie mogłam się powstrzymać.
Rodzice Jeżowie widocznie dowiedzieli się o dziwnych
zwyczajach ludzi, że w te święta szuka się jajek i mimo lekkiego
przymrozku postanowili zabawić się z dziećmi. Wybrali ciche bezpieczne
miejsce, porozrzucali jajka po całym terenie, ale podrzucili jedno niepasujące do innych. Dzieci dostały po marchewce i jabłuszku, żeby nie zgłodniały. Od
rana małe jeżątka buszowały po wzgórku w poszukiwaniu jajek wystawiając
pyszczki ku słońcu, przyglądała się ich poczynaniom i pomagała w szukaniu babcia, bo dziadek pojechał do chorej wnusi, która dostała dziwnej wysypki. Nad wszystkim czuwali rodzice.
Dostrzegli zajączka, który obserwował wszystko z bezpiecznej oddali, a nawet dwa koguciki, które
pianiem obudziły całą okolicę, po czym uciekły w pole, żeby odespać zbyt
wczesne przebudzenie.
A czy Wy zauważyliście inne jajo? Jeżątka wszystkie jajka znalazły, ale gorzej było z transportem, najważniejsze, że wszyscy mieli frajdę z zabawy.
Spróbowałam sobie przypomnieć decoupage, użyłam lakieru postarzającego, chociaż z efektu nie jestem za bardzo zadowolona, ozdoby będą służyły jako zabawki. Ozdobiłam jajka i serduszka styropianowe oraz drewnianego zajączka. W wolnych miejscach przymocowałam motylki z ruchomymi skrzydełkami, które na pewno kiedyś spodobają się wnusi.
Kiedy patrzę na powieszonego za oczka zajączka, aż mi się słabo robi, że coś podobnego mogłam zrobić, muszę to zmienić.
Do starszego wianuszka wstawiłam figurki kogucików, które można dotknąć, dowolnie przestawiać i taka zabawa sprawi dziecku mnóstwo radości. Zawsze mnie smuciły słowa: " nie dotykaj, bo popsujesz"
Na koniec ogródek po nocnym przymrozku, już nie mogę się doczekać ciepła, podobnie jak większość z Was.
Jestem ciekawa, czy też czasami próbujecie w sobie obudzić dziecko? Bywa to trudne, zwłaszcza, gdy już nie mamy rodziców, ale chyba warto. Tak naprawdę, we mnie jest ono cały czas, tylko czasami usypia.
Serdeczności moc Wam zostawiam i do następnego razu:))