Nie mam konta na FB i nie prowadzę żadnej sprzedaży.

sobota, 26 września 2015

Ostatnia letnia odsłona

Witajcie kochani,  szczególnie ciepło witam nowych obserwatorów.
Wrzesień to dla mnie miesiąc świąteczny, jako  Panna świętowałam urodziny, a jeszcze przedtem rocznicę ślubu. Czasami współczuję mojemu M, bo w dzień ślubu  nieopatrznie zadeklarował, że co roku na rocznicę dostanę tyle róż, ile lat jesteśmy małżeństwem. Jeśli, będąc daleko  z powodu pracy nie mógł osobiście  złożyć mi życzeń,  kwiaty były  albo na pocztówkach, albo przesłane pocztą kwiatową.  W tym roku udało się nam być razem, szkoda, że nie była to okrągła rocznica.
Nie liczcie róż w bukiecie, bo się przerazicie, że jest ich aż tyle.  My sami nie możemy się nadziwić, że tyle lat ze sobą wytrzymaliśmy, może właśnie dlatego, że połowę  tych lat spędziliśmy w rozłące.


Pokazywałam Wam już kilka miejsc do wypoczynku w ogrodzie,  huśtawkę, stół pod wiatą i pod orzechem, a dzisiaj ostatnie miejsce, wokół starej studni.  Rano panuje tu przyjemny chłód, po południu upał, ale wieczorem można przysiąść na szybką kolację.



Dawno nie pokazywałam  moich niebieskich  naczyń, które często ustępują miejsca  warzywom. Mój stary nowy kredens sprawdza się idealnie przy takich wystawkach.



Ponad rok temu kupiłam ogromny wazon, niedawno również na naszym targu dokupiłam dzban dokładnie z takim samym malunkiem, mają niebagatelne gabaryty, prawie po 40 cm wysokości.


Kochani, co jakiś czas będą posty podróżnicze, tyle chciałabym Wam pokazać, ale nie zapominam o sprawach bieżących.
W Waszą stronę kieruję wszystkie dobre myśli i  najlepsze życzenia.

piątek, 18 września 2015

Malowane monastyry

Witajcie.
Dzisiaj zapraszam do rumuńskiej Bukoviny, pora przedstawić Wam perłę średniowiecznej architektury i malarstwa powstałą w czasach Hospodarstwa Mołdawskiego. Klasztory fundowane były przez mołdawskich dostojników w XV-XVI w,  stawały się ośrodkami  kultury, ale też  potężne mury obronne wybudowane wokół cerkwi dawały schronienie mnichom i okolicznym mieszkańcom. Styl mołdawski, w którym były budowane zawiera cechy gotyku europejskiego i stylu bizantyjskiego.
Chyba już widzicie, dlaczego te cerkwie są tak niesamowite, wyobraźcie sobie, że ściany cerkwi pokryte są polichromiami, ale nie tylko wewnątrz, te freski były malowane na zewnętrznych ścianach.  Przetrwały  ponad 500 lat i do tej pory nieznane są technika malowania i skład tak wytrzymałych farb. Malowane były kilka , a nawet kilkadziesiąt lat po wybudowaniu. W 1993r. sześć cerkwi  wpisano na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, wśród nich najbardziej znaną cerkiew klasztorną w Voronet.

Najsłynniejszą wśród bukowińskich pereł jest cerkiew  św. Jerzego Męczennika, z powodu pięknych fresków nazywana  Kaplicą Sykstyńską Wschodu. Przeważającym  kolorem  jest tzw. "błękit z Voronet" , a jego receptura ciągle pozostaje zagadką.
Kiedy weszliśmy przez bramę i zobaczyliśmy tę budowlę, naprawdę zrobiła na nas ogromne wrażenie. To nic, że widziałam zdjęcia u Łucji i w przewodnikach, to wrażenie oglądania czegoś niezwykłego nie opuściło mnie ani na chwilę. Malowane monastyry to ewenement na skalę światową, jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne. Już  ściana południowa  nas  zachwyciła, przedstawia sceny z żywotów świętych i genealogię Chrystusa, tzw. Drzewo Jessego.



Całą elewację zachodnią zajmuje Sąd Ostateczny, naprawdę najpiękniejszy obraz ze wszystkich sądów ostatecznych, które widziałam, bardzo głęboko wrył się w moją pamięć i na długo w niej pozostanie.



Aniołowie zwijają płótno z oznaczonymi znakami zodiaku wieszcząc zakończenie świata. Na najwyższym miejscu zasiada Bóg otoczony świętymi, niżej Chrystus, jeszcze niżej Dłoń  Boga z Wagą, która waży postępki człowieka  i przesądza o miejscu, do którego trafi jego dusza   Dramatyczne sceny dzieją się poniżej, dusze zmarłych wychodzą z grobów, część dusz oczekuje na osąd  swego żywota, część popychana przez diabły  wędruje do rzeki ognia piekielnego, tłum czeka pod wrotami raju, w którym już  zasiadają święci.




Sąd Ostateczny niesamowicie zadziałał na moją wyobraźnię. Wewnątrz  cerkiew również zachwyca, ale  zdjęć robić nie wolno.
Bardzo ciekawa jest historia budowy tej świątyni,  wybudowano ją w 1488 roku, ponoć w ciągu 111 dni na polecenie hospodara Stefana Wielkiego jako wotum dziękczynne za przepowiedziane zwycięstwo nad Turkami.
Północna strona cerkwi uległa największym zniszczeniom. Najbardziej zastanawiające jest, dlaczego malowano  zewnętrzne ściany, wiadomo przecież,  że malunki na zewnątrz ulegną zatarciu, zmyje je deszcz i wichury.  W ten sposób przybliżano zwykłym wiernym istotę religii, msze odprawiane były w nieznanym staro-cerkiewno -słowiańskim języku, a dzięki obrazom stawała się bardziej przystępna. Cerkwie były małe i niepiśmienny lud stał na zewnątrz.



Odwiedziliśmy kilka malowanych klasztorów Sucevita, Moldovita, Humor, Arbore. Pokażę jeszcze kilka zdjęć cerkwi z Manastirea Humorului żeńskiego klasztoru, ale widzę, że chociaż z biegiem  czasu niuanse między wszystkimi oglądanymi zabytkami ulegają zatarciu, doskonale pamiętam, że każda była w innej kolorystyce i każdą warto było odwiedzić.


A to ikona, która czekała na mnie w tym pięknym miejscu. Kocham ikony i mam  kilka z bardzo różnych krajów, ale tej jednej jedynej bardzo długo nie mogłam znaleźć. W końcu prawdą okazało się, że to ikona wybiera człowieka, wystarczył dosłownie jeden rzut oka i wiedziałam, że to właśnie ona  na mnie czekała.


Jeszcze kilka zdjęć kwiatów, które rosną przy klasztorach, tutaj toczy się zwykłe zakonne życie.




Miłego weekendu Wam życzę.
Do następnego  razu.m

wtorek, 15 września 2015

O czym zapomniałam i o książkach...

Między relacjami z podróży trochę o tym, o czym zapomniałam. Nie zdążyłam pokazać robótek, które powstały jeszcze w czasie wakacji, bieżnik już dawno pokazywałam, a z czasem   doszyłam do niego podkładki,  w końcu trzeba je zaprezentować. Na mniejszym stole wystarczą same podkładki, ale na większym ładniej wyglądają z bieżnikiem, całość jest wypikowana.
Jesień wyczuwam leciutko, to chyba ostatnie takie dni, kiedy można posiedzieć pod orzechem, chociaż mam nadzieję, że sprawdzą się prognozy z 30 stopniami, wrzesień lubi zaskakiwać. Czy Wy też czekacie jeszcze na upalne dni?
Pod koniec lata  nagle się pojawiają, by przypomnieć  mi o jego  końcu. Zimowity.
Kwiaty języczki pomarańczowej wreszcie wychylają się spod  ogromnych liści, winogrona w tym roku oddają całe bogactwo smaku  i zapachu łowione podczas upalnego lata,

MKC
Starałam się  nie zapominać o zobowiązaniu przeczytania 10 książek i praktycznie z końcem wakacji ten warunek spełniłam, tylko nie miałam kiedy książek opisać. Trochę mnie przeraża fakt, że większość z nich to kryminały, kupione za małe pieniądze, ale chyba letnia pora mnie usprawiedliwi.

Joanna Chmielewska, Romans wszech czasów. Nie wiem, czy można wyrosnąć z książki? Tak właśnie się czułam, czytając ukochaną Chmielewską, jakbym nagle wskoczyła w nie swoje buty, momentami sama na siebie się denerwowałam za ten wybór, a byłam pewna, że lektura będzie łatwa i przyjemna. Nic podobnego, dialogi dawniej odbierane jako bardzo dowcipne, teraz okazały się nie do śmiechu, to, co sprawiało, że czytało się kryminały tej autorki z uśmiechem na ustach, teraz powodowało lekką irytację.
Mam nadzieję, że tylko u mnie i naprawdę przepraszam wszystkie wielbicielki tej autorki.

 Harlan Coben , Zostań przy mnie. Autor jest megagwiazdą w dziedzinie kryminałów, trzykrotnie nagradzany prestiżową Edgar  Poe Award i musiałam sprawdzić, jaka to literatura.
Każdego roku, tego samego dnia zgłaszane są zaginięcia  mężczyzn, nie udaje się ich odnaleźć, ale każdy z nich ma na sumieniu brzydkie postępki. Czy to znaczy, że ktoś eliminuje zło?
Głównymi bohaterami są  policjant Broome,  utalentowany fotografik, kobieta, która wiele lat temu zmieniła tożsamość z nadzieją, że potrafi sprostać życiu,  zapominając o niechlubnej przeszłości. Czy nadejdzie moment, w którym zaryzykuje utratę kochającej rodziny w imię prawdy?
Bardzo dobrze napisana książka, wciągająca, z bardzo ciekawą wielowątkową intrygą, rozwiązanie też jest zaskakujące. Z pewnością wrócę do książek Cobena, polecam.

Rosa Ventrella, Ogród oleandrów
Niedawno na którymś  z blogów przeczytałam, że jeśli książka ma w tytule nazwę kwiatka to na pewno jest to ckliwe romansidło. Otóż pozwolę się z tą opinią nie zgodzić. Książka ukazuje życie rodziny w południowych Włoszech. Ta opowieść jest  o stosunkach panujących miedzy piękną matką Margialą i córkami, o trudnym czasie dorastania, o śmierci, która towarzyszy bohaterkom.  Znalazłam też bardzo ciekawe wątki feministyczne, to jak traktowane były  dziewczęta w tym regionie budziło wręcz mój sprzeciw, podobnie, jak autorki książki. Bardzo osobista opowieść z elementami autobiograficznymi, przesycone zapachami potraw cudownej włoskiej kuchni , smakiem ciastek z ricottą, cartellate, zeppole, calzone z cebulą, itp.
Kilka zasad  włoskich kobiet
 Wszyscy faceci są tacy sami.
Trzeba żartować z nich tak, żeby jeszcze byli z tego zadowoleni.
Mężczyznom nie można mówić prawdy. Nie zrozumieliby jej.
Życia ta książka nie zmieni, ale przeczytać warto.
 
 Kochani, dziękuję Wam za każdą wizytę i każdy komentarz, zapraszam i serdeczności przesyłam.

sobota, 12 września 2015

Czy cmentarz może być wesoły?

Kochani!
Życie ciągle lubi mnie zaskakiwać, zamiast siedzieć spokojnie w domu i odpoczywać po wojażach, zjechaliśmy Polskę od Tatr do morza, taka karma.  Może we wrześniu będzie wreszcie trochę spokojniej? Ale ad rem.
W pewnej wsi rumuńskiej, która nazywa się Sapanta, można obejrzeć niesamowity, unikatowy na skalę światową cmentarz. Dla mieszkańców tych okolic jest ważniejszy i  piękniejszy, niż piramidy egipskie i wszystkie nekropolie świata.  Tablice nagrobne wykonane są z drewna i ozdobione bajecznie kolorowymi malunkami.  Dominuje kolor niebieski, który wyraża nadzieję i wolność. Bogata ornamentyka składa się z motywów roślinnych i geometrycznych oraz znaków solarnych. Nad każdym nagrobkiem umieszczony jest krzyż, a nad nim półokrągły lub trójkątny daszek, wszystko bogato zdobione.
Mieszkańcy Sapanty  nie boją się śmierci, a boją się tego, jak zostaną przedstawieni na nagrobku.


Z tablic na nagrobkach spoglądają na nas ludzie ze swoimi wadami i zaletami, można tu odczytać historię życia człowieka, lub jego zainteresowania, czasami przyczynę śmierci. Szkoda, że nie ma tłumaczenia tekstu, ponieważ na ogół w dość swobodny i dowcipny sposób opisują życie i zasługi tego, który tu spoczywa. Kobiety przedstawione są jako gospodynie, które zajęte są pracami domowymi, mężczyźni przy pracach polowych, przy ucztowaniu, a  bimbrownikowi nawet po śmierci towarzyszy widok pełnej flaszki.

A oto pomysłodawca i twórca wesołego cmentarza, który też dołączył do grona spoczywających : Stan Ioan Patras. Jego dzieło kontynuuje  uczeń Dimitru Pop.


Żartobliwe podejście do śmierci w naszej mentalności  jest nie do pomyślenia. Tutaj natomiast poprzez takie jej traktowanie ludzie  oswajają  to, co nieuniknione.
Zastanowił nas ten nagrobek, czyżby kochała obu i doprowadziła do ich śmierci?


Nie wszystkie cmentarze są takie wesołe, większość znajduje się przy drewnianych cerkiewkach, pośród 
drzew owocowych, z których zbiera się i wykorzystuje owoce.




Możecie sobie pomyśleć, że  stosunek do zmarłych świadczy dobrze lub źle  o mentalności narodu, ale ten naród przeszedł wiele dramatów i na razie musi myśleć bardziej o życiu, niż o śmierci. Każdy chce zasłużyć na piękny nagrobek, a mieszkając w Sapancie trzeba zawczasu pomyśleć,  jaki nagrobek nam wystawią.

Kochani, tę maramureską różyczkę Wam dedykuję, pozdrawiam i do następnego razu wkrótce.


//Pinterest widget